LEGO Atlantis Wiki
Advertisement

Strona Nadrzędna: Obiekty

Sekretny Dziennik Artimusa Rhodesa
Dziennik
Obiekt
Użytkownik(cy) Dr. Artimus Rhodes (dawniej), Samantha Morris-Rhodes (dawniej), Samantha Artisius Rhodes
Lokalizacja(e) Nieznana
Funkcja(e) Wiedza Artimusa Rhodesa
Status Nieznany


Sekretny Dziennik Artimusa Rhodesa to dziennik doktora Artimusa Rhodesa. Opisuje on wyprawę w poszukiwaniu Atlantydy.

Wpisy[]

8 sierpnia 1919 roku[]

Szukasz przygody? Chcesz rozwiązać największą zagadkę w historii? Jesteś tak dzielny jak ja? To niemożliwe! Bo ja jestem wielki doktor Artimus Rhodes. A Ty, drogi czytelniku - nie.

Być może ten dziennik leży dziś za szybą w muzeum i świeci chwałę niesamowitego doktora Artimusa Rhodesa! A może przepadłem gdzieś w otchłaniach oceanu, a moje losy stanowią zagadkę, która zaprząta umysły największych uczonych tego świata? Jeśli tak, drogi czytelniku, Twoim zadaniem jest kontynuować poszukiwania... zaginionego miasta - Atlantydy! Tak, to nie pomyłka. Uszczypnij się. To nie jest sen. Atlantyda istnieje naprawdę! Przynajmniej taką mam nadzieję.

Ten dziennik stanowi dokumentację mojej bohaterskiej podróży w głębiny w poszukiwaniu legendarnego Złotego miasta. Miasta bogactw! Miasta... Zaczekaj chwileczkę. Muszę pójść na stronę. Już jestem spowrotem. Na czym to ja skończyłem? A tak... Miasta snów!

15 sierpnia 1919 roku[]

Za dwa dni wyruszam na poszukiwania Atlantydy. Tak wiele rzeczy trzeba jeszcze zrobić! Spakować ubrania, podlać kwiatki, zrobić kanapki... Ciężko wyrazić, jak jestem podekscytowany! Szczęściarz z Ciebie, drogi czytelniku, gdyż do tej pory moje poszukiwania Atlantydy były ściśle tajne. Całą moją wiedzę masz teraz na wyciągnięcie ręki...

Pięć lat temu odkryłem malutką piramidę na małej wyspie na południe od Meksyku. Po rozszyfrowaniu jej hieroglifów wywnioskowałem, że opisują one drogę do Atlantydy! Piramida była zresztą pokryta napisami Droga do Atlantydy. Nic mnie nie powstrzyma! Może oprócz wygłodniałych rekinów. Drogi czytelniku, już na myśl o rekinach przechodzą mnie ciarki-koszmarki. To przez te ostre zęby. Mam wielką nadzieję, że nie spotkam żadnego rekina. Jeśli tak, to skończy się na wrzaskach Ratunku! Rekiny! Zabierzcie je, proszę! Aaaaaaaaa!

16 sierpnia 1919 roku[]

Wypływam jutro z rana! Zazdrościsz mi, prawda? Przyznaj. W porządku. Też bym sobie zazdrościł, gdybym nie był sobą! Przygotowania do tej podróży trwają od dwunastu lat. Rodzinny majątek wydany. Zadrudniłem najlepszych inżynierów do pracy nad moim niesamowitym okrętem podwodnym - w ścisłej tajemnicy, tak, aby nikt nic nie podejrzewał. Chociaż pewnie nie powinienem był umieszczać nazwy Odkrywca Atlantydy na jego burcie. Być może to zbyt oczywista wskazówka. No cóż...

Zadzwoniłem dziś do mojej oddanej asystentki laboratoryjnej, Samanthy Morris. Powiedziała, że pogoda i stan morza są idealne na jutrzejszą podróż. Lecz nawet droga panna Morris nie wie o mojej prawdziwej misji. Nie mogę nikomu ufać - zdaję się jedynie na swój błyskotliwy umysł.

17 sierpnia 1919 roku[]

Nadszedł dzień, by wyruszyć! Drogi czytelniku, pisze te słowa drżącymi rękoma. Dziś wypływamy! Hurra!!! Mój parowiec kieruje się na wschód przez Atlantyk. Według współrzędnych dotarcie do miejsca zanurzenia jest tylko kwestią czasu. Atlantyda czeka!

W trosce o zachowanie tajemnicy powiedziałem załodze i pannie Morris, że wyruszam w mroczne głębiny na badania koralowców. O dziwo, panna Morris wypełniła moje zbiorniki zapasem tlenu na 24 godziny, choć prosiłem tylko o 7. Biedactwo, chyba się o mnie martwi. Ale jestem przygotowany na każdą ewentuaność! Mam wodoszczelny kombinezon nurkowy, opatentowany aparat oddechowy i bardzo drogi okręt podwodny. Opanowałem także technikę podwodnego pisania dziennika. Na rysunku widać, że pismo pozostaje suche dzięki szklanej kuli. Przyszłe pokolenia podwodnych pisarzy będą mi wdzięczne! Nie ma za co!

13 września 1919 roku[]

10:42 - Minęły cztery tygodnie. Parowiec dotarł do miejsca zanurzenia. Napisałbym więcej, ale mewa ukradła mi pióro i kilka tygodni zajęło mi znalezieie zapasowego. Panna Morris znalazła je w tylnej kieszeni moich spodni. Skąd ono się tam wzięło?!

15:23 - Ubrany w kombinezon wchodzę na pokład Odkrywcy Atlantydy. Hmm... Naprawdę powinienem był przemyśleć tę nazwę. Jestem gotów zanurzyć się w otchłań historii i odnaleźć Zaginione miasto... Ojej, chwileczę. Muszę pójść na stronę. To zajmie tylko momencik...

15:28 - Teraz jestem gotów, aby... Ojejku! Zapomniałem umyć ręce...

15:31 - Ręce czyściusieńkie. Teraz już jestem w pełni gotowy! Życz mi szczęścia, drogi czytelniku, gdyż następnym razem napiszę dopiero pod wodą!

20:30 - Zgadnij, kto jest pod wodą? Ja! 40 metrów pod powierzchnią morza! Sprzęt do pisania dziennika działa. Ojej! O mały włos nie uderzyłem w statem piracki. Skąd on się tutaj wziął?

22:15 - Zanurzyłem się teraz na głębokość 400 metrów. Jem kanapkę z tuńczykiem w nikłym blasku księżyca, który oświetla ocean. Może trzeba było posłuchać panny Morris i wziąść ogórki. I mleko. Chętnie bym wypił szklaneczkę mleka. Zerknąłem na mapę i odkryłem, że bije od niej blask. Tajemnicze, ale to prawdopodobnie dobry znak. Mój okręt podwodny krąży teraz nad wygasłem wulkanem. Być może to ten sam wulkan, który doprowadził do zatonięcia Atlantydy 3000 lat temu. Włączam światło i schodzę niżej...

14 września 1919 roku[]

1:52 - Czytelniku, ten mroczny wulkan jest przerażający, ale spotkałem przed chwilą przyjaznego kraba giganta. Wiedziałem, że jest przyjazny, bo próbował przywitać się ze mną swoimi ogromnymi szczypcami. Niestety wpłynąłem już do środka wulkanu i nie zdążyłem się z nim właściwie przywitać. Mam nadzieję, że nie uraziłem staruszka. Albo staruszki. Hmm...

2:30 - Schodzę poniżej 1200m. Światła pojazdu oświetlają gładkie, piaszczyste dno morza. Ale cóż jest przede mną? Czy to przypadkiem nie starożytne ruiny? Czy to już Zaginione miasto?! Coś takiego! Szybko poszło!

2:48 - Niestety, to tylko kilka jaskiń. Cóż za rozczarowanie. Ale zaraz. Coś płynie w moją stronę!

3:10 - Drogi czytelniku, miałem niesamowite spotkanie. Podpłynęli do mnie dziwni czerwoni ludzie z twarzami i mackami ośmiornic! Odtąd będę nazywać ich Kałamarcami. Ludzie ośmiornice brzmi przecież niedorzecznie. Kiedy chciałem spytać ich o Atlantydę, zaczęli uderzać w mój pojazd swoim trójzębami. Miło. Wystrzeliłem harpun i powstrzymałem ich na chwilę lawiną kamieni. Następnie ukryłem się w tej malutkiej jaskini. Moja misja przebiega dużo gorzej, niż przewidywałem.

4:53 - Cii! Czytaj po cichu! Patrzę, jak Kałamarnice śpią w swojej... Świątyni Kałamarnic - chyba tak można ją nazwać. Są nawet uroczy, jak sobie tak po prostu leżą i nie próbują zniszczyć mojego drogiego okrętu podwodnego i narazić mojego delikatnego ciała na ciśnienie morskich głębin. Ostrożnie przemierzam świątynię, która świeci na tyle mocno, że mogę wyłączyć światła. Świątynia jest fantastyczna, piękna... i kałamarcowa. Oto kilka rysunków.

5:19 - Zatrzymałem się. Po zapaleniu świateł odkryłem, że w śruby mojego statku wplątały się wodorosty! Muszę opuścić bezpieczne wnętrze okrętu!

5:45 - Ledwo co skończyłem usuwać wodorosty, a już zostałem zaatakowany! I to nie przez Kałamarców! Przez Mantaczy o groźnych minach, uzbrojonych w ostre trójzęby! Zaciągnęli mnie do gejzeru lawy! Aby się wyrwać i wrócić do okrętu, uruchomiłem śruby umocowane do stóp kombinezonu. To ich oszołomiło. Dotarłem do wnętrza pojazdu, gdzie zorientowałem się, że jeden z Mantaczy wpłynął za mną do środka! Stwór (nazwałem go Maniek) już miał mnie zaatakować, gdy wyczuł resztki kanapki z tuńczykiem. Pożarł je do końca, choć widziałem, że nie pogardził i ogórkami. Zdecydowanie trzeba było posłuchać panny Morris i zabrać ogórki. I mleko. A zresztą... Drogi czytelniku, pisząc to, dryfuję w kierunku nowej konstrukcji. Próbuję ją zidentyfikować, podczas gdy mój nieproszony towarzysz Maniek głośno pożera czwartą kanapkę. Martwię nię, czy piątą kanapką nie będzie doktor Artimus z masłem. Na pewno byłbym efektowną kanapką, ale najzwyczajniej się na to nie zgadzam. Ledwo mam czas na takie myśli (i ich zapisywanie), gdyż coś strasznego czai się przed moim okrętem. A niech mnie! To jest rekin!!! OLBRZYMI REKIN! Jest pokryty dziwnymi świecącymi znakami i co ważniejsze - atakuje mój okręt! Muszę przestać pisać zacząć panikować! Woda zalewa kabinę, a Maniek ucieka. I na dodatek odbija mu się tuńczykiem. Obrzydliwe! Olbrzymi rekin rozrywa mój okręt na pół! Wielkie nieba! Jakim cudem wciąż to piszę?!?

6:42 - Mój cenny (i bardzo kosztowny) okręt podwodny przestał istnieć. I jak ja teraz wrócę na powierzchnię? Kombinezon niesie mnie z dala od rekina, w stronę kolejnej podwodnej świątyni - tym razem z wyrzeźbionymi posągami rekinów oraz inskrypcjami i symbolami przedstawiającymi te stwory. Chyba już wiem, jakich morskich ludzi za chwilę spotkam.

9:38 - Pojmany! Oczywiście miałem rację co do ludzi-rekinów. Ja mam zawszę rację. (Raz myślałem, że nie mam racji, ale się pomyliłem). Teraz jestem uwięziony w głębinowym lochu! Bez cienia nadziei! Nigdy nie odnajdę Atlantydy i wygląda na to, że może zostanę stałym mieszkańcem Zamku rekinów. Uwięziony na dnie morza z małym zapasem powietrza, bez ogóreczków, bez okrętu i bez znajomych. Co się stanie z moim geniuszem?! Ulituj się nade mną, drogi czytelniku. Ulituj. Dziękuję, to miło z Twojej strony. Zaraz, a cóż to za odgłosy? Płacz dziecka? Nie, to ogromne kałamarniątko! W celi przede mną! Przywiązali je łańcuchami z wodorostów. Podpłynąłem niżej i pogłaskałem biedne stworzenie po głowie (tak mi się wydaję). Uspokoiło się. Nazwę je Macek - po myszoskoczku, którego miałem w dzieciństwie. Jaki okrutny los chcą zgotować rekiny biednemu Mackowi? Cokolwiek to będzie nie zgodzę się na to! Przerwałem jego łańcuchy za pomocą przymocowanych do kombinezonu śrub. Usiadłem mu na plecach i przedarliśmy się przez ścianę! Wolność!

10:02 - Ściga nas ławica Rekińców! Sprytny Macek strzela im atramentem prosto w paszcze. Chwyciłem za trójząb, a Macek płynie tak szybko, że ledwo się trzymam! Uciekamy Rekińcom! Ale naglę otaczają nas Mantacze! Na mokrą brodę Neptuna, czy nasze zmartwienia nigdy się nie skończą?! Próbuje powstrzymać Mantaczy trójzębem, ale udaje im się usidlić Macka! I kiedy wydaje się, że już po nas, na ratunek przypływa... Ogromny rekin?! Tak! Skrzelasta bestia pojawia się na horyzoncie, rozpędzając manty i siejąc przerażenie! Uwalniam Macka i bezpiecznie odpływamy tuż przed groźnymi szczękami rekina do jaskini Kałamarca. Mam wrażenie, że Macek płynie tu instynktownie. Być może to jego dom...

11:45 - Szczęśliwie zwracam Macka jego ludziom i rozpoczynam wynurzenie. Nie pogardziłbym niewielką nagrodą ze skarbu Atlantydy albo chociaż słoikiem ogórków, ale będzie mi musiała wystarczyć świadomość, że Kałamarce są mi wdzięczne. Mam tylko nadzieję, że wystarczy mi powietrza, żeby wrócić na powierzchnię. Nagle coś ciągnie mnie w dół! Zamiast okazać wdzięczność za ocalenie Macka Kałamarce chyba chcą mnie ukarać za uprowadzenie ich opiekuna. W czasie walki moja mapa-piramida odpływa w nieznane! Czy to koniec doktora Artimusa Rhodesa, drogi czytelniku? Czy świat za zawsze zostanie pozbawiony mojego geniuszu?

Odpływając w nieznane, zapisuję ostatnią stronę tego dziennika i szykuję się, by wypuścić go w ochronnej kopule. Czy przyszłe pokolenia odnajdą mój dziennik i wykorzystają zapisaną w nim mądrość, aby przechytrzyć dziwne stwory i odnaleźć Atlantydę? Jeśli tak, powinny mi przypisać całą zasługę! Oto ja, niesamowity doktor Artimus Rhodes, żegnam się z Tobą, drogi czytelniku. Pamiętaj, że byłem wielki! Zawsze! Obiecujesz? Dziękuję.

12:18 - Ojejku! Co to leci z góry?

14 marca 1925 roku[]

Do czytelników tego dziennika: Nie jestem doktorem Artimusem Rhodesem. Pomimo tego, co przeczytaliście, doktor Rhodes nie zaginął w głębinach oceanu. Uderzyła go w głowę kotwica statku i stracił przytomność. Na szczęście jego wodoszczelny kombinezon wypłynął na powierzchnię, co pozwoliło nam wyłowić doktora. Kiedy odzyskał przytomność, jedynie z guzem na głowie i dziwną ochotą na ogórki, doktor Rhodes nie pamiętał nic ze swojej nebezpiecznej podróży. Mimo, że nie pisnął ani słówka, wiedzieliśmy, że szukał Atlantydy. Przecież było to napisane na burcie jego okrętu podwodnego. Oczywista wskazówka. Doktor Rhodes nie mógł sobie przypomnieć swojej niebezpiecznej odysei, a mimo to poczuł taką ulgę, że został uratowany, iż natychmiast mi się oświadczył! Zawsze mi się podobał, więc się zgodziłam. Piszę to ja, była asystentka laboratoryjna doktora, Samantha Morris-Rhodes.

Na pewno się zastanawiasz, jak odzyskałam dziennik. Pewnie nie uwierzysz, jak Ci powiem... Macka położyła dziennik i mapę-piramidę na pokładzie statku, gdy szykowaliśmy się do opuszczenia wód Atlantyku!

Nie powiedziałam o tym mojemu drogiemu Artimusowi. Na pewno znów wyruszyłby na poszukiwania skarbu, gdyby się dowiedział, jak blisko już dotarł, a zbyt mocno go kocham, by po raz kolejny ryzykować, że go stracę. Przechowam za to mapę i dziennik w bezpiecznym miejscu dla przyszłych pokoleń morskich odkrywców. Być może pewnego dnia Ty, dzielny czytelniku, przeczytasz te słowa i stwierdzisz, że masz tyla odwagi, by pokonać potwornych strażników głębin i odnaleźć Zaginione miasto - Atlantydę!

4 Pażdziernika 1991 roku[]

Tu znowu Samantha Morris-Rhodes. Upłynęło 66 lat, odkąd ostatnio pisałam. Piszę do Ciebię, prawnuczko, Samantho Artesio Rhodes. Nazwano Cię tak po mnie. Kiedy byłaś dzieckiem, chwyciłaś mapę-piramidę, a ta rozbłysła w Twoich dłoniach. Zostawię Ci ten dziennik, gdyż wierzę, że jeśli się odważysz Twoim przeznaczeniam będzie odnalaźć Atlantydę. Powodzenia, moja kochana wnusiu. Tylko nic nie mów dziadkowi Artimusowi! Będzie chciał wyruszyć z Tobą!

Występują[]

Postacie[]

Kreatury[]

Obiekty[]

Bronie[]

Miejsca[]

Pojazdy[]

Advertisement